top of page

Co robić w Dubaju w środku nocy (nie będąwszy modelką z instagrama)


W Dubaju lądujemy przed 1:00 w nocy czasu tamtejszego, w przedświt piątkowy zwiastujący islamską niedzielę. Pachnie zagranicą.

"Megalotnisko" ocieka złotem i hektolitrami wody; wodne ściany spływają z lustrzanych sufitów, odbijających podróżnych z całego świata, przemykających między złotymi palmami, by dostać się gdzieś indziej na całym świecie. W tym nas.

WARUNKI KLIMATYCZNE I DRESKOD

Przypuszczalna temperatura na zewnątrz zmusza nas do przeobrażenia się ze stylizacji jesiennoeuropejskieich w cokolwiek, co nie przywrze do ciała i nie stanie na nim żywym ogniem. Szorty i nieprzepocone przewiewne coś na górę w bagażu podręcznym to dobry pomysł, gdy ma się ochotę na spacer po mieście, w którym bywa ponad 40 stopni w cieniu, przesadny negliż jednak nie przystoi. Na podbój Światowego Centrum Bogactwa wyruszamy w martensach (względy logistyczne), które niosą nas ku wyjściu z terminala 3.

Wita nas jebnięcie gorąca.

Nasze stopy płoną.

Na szczęście w nocy temperatura jest niższa o jakieś 10 stopni.

Miasto marzeń (akurat nie naszych, ale wielu na pewno) stoi przed nami otworem. Drzwi do kilkudziesięsiu taksówek także.

MOŻLIWOŚCI KOMUNIKACYJNE O 1:00 AM

Zwiedzenie Dubaju o tej godzinie graniczy z cudem, jeśli nie ma się kilkuset zbędnych dirhamów (przelicznik 1:1 z PeeLeNami) na taryfę (mimo śmiesznych cen paliwa, kurs z lotniska, zwłaszcza nocą, to usługa specjalna, jak wszędzie na świecie). Nie trzeba dodawać, że w Królestwie "nocnych" nie uraczysz.

Kogo stać na bycie tu, powinno być go stać, by się wozić i/lub być wożonym.

W związku z powyższym ruch pieszy nie jest w Dubaju szczególnie rozwinięty. Największe natężenie osób poruszających się o własnych siłach, występuje na 112 hektarach Dubai Mall (galeria handlowa, rzecz jasna największa na świecie). Zwłaszcza w czwartek, będący dniem handlowym. Handlowy dzień w światowej Mekkce zakupów to musi być dopiero szaleństwo, niestety czwartek właśnie dobiegł końca i nie dane nam będzie stać się jego udziałem, mimo iż z tej okazji wszystkie szanujące się sklepy czynne są do 2:00 w nocy. Nawet Carrefour.

Czy nasze życie zmieniłoby się, gdybyśmy mieli szansę wydać wszystko, co mamy na spinkę do krawata projektu słynnych włoskich gejów homofobów, w markowym butiku na środku pustyni o 2:00 w nocy, po czym spożyć posiłek z widokiem na jedzących drogie rzeczy obrzydliwie bogatych ludzi? - Być może kiedyś będziemy mogli się o tym przekonać, tymczasem tu i teraz musimy dostać się do centrum i już wiemy, że nie pieszo. W 7 godzin zdążylibyśmy najwyżej okrążyć lotnisko i pojeździć międzyterminalowym metrem.

BTW, jak to dobrze, że tam, gdzie nie da się wjechać autem, wstawiono metro, natomiast tam, gdzie metro nie pasowało do wystroju, ruch pieszy odbywa się na taśmach. Gdy wrócimy kiedyś po tę spinkę i na lunch, zabawimy się w "Metodę 12 kroków" - czyli jak zwiedzić Dubaj wcale nie chodząc.

MIĘDZYWYMIAROWY TRANSPORT PUBLICZNY

Metro składa się z dwóch linii i kolejnych trzech w planach. Na razie biednie, lecz nie bez rekordów; linia czerwona jest najdłuższą w pełni zautomatyzowaną na świecie. Służy głównie do przewozu robotników, przybyłych do Dubaju z całego trzeciego świata, by chwycić odpowiedniego dla swojej religii Boga za nogi.

Budowniczowie Pustynnego Metropolis wyruszają o świcie z baraków i lepianek bez okien na stanowiska pracy, by w nieludzkim upale wznosić konstrukcje kolejnych najwyższych drapaczy - już nawet nie chmur, a niebios, ociekających karatami arcyluksusowych hoteli i najjebitniejszych galerii handlowych pod Słońcem, które niebawem ktoś zleci zdjąć z nieba i umieścić w Zatoce Perskiej.

Obok powstanie restauracja -jedyna na świecie z widokiem na zatopione słońce, a za roczną pensję wszystkich robotników, którzy ją budowali (wliczając zasiłki pogrzebowe przy tym poległych), będzie można skosztować energii kosmosu i oddechu anioła, podawanych z białymi truflami przez kelnera władającego wszystkimi językami świata, z elfickim włącznie. Bo czemu nie? Wróćmy jednak do metra, choć wcale w nim nie byliśmy i nie będziemy.

W normalny dzień dubajska ciufcia rusza z koksem o 6:00 rano, więc teoretycznie moglibyśmy szarpnąć się na taryfę w jedną stronę, poszwędać po miejscach z pocztówek i wrócić transportem zbiorowym na samolot. Jednak Arabowie uznali, że piątek normlanym dniem nie jest, lecz świętym i wolnym od pracy, w związku z czym metro zaczyna jeździć po 13:00. A wyznawcy Allaha zbierają się w ponad siedmiuset tutejszych meczetach (co, jak większość danych liczbowych o Dubaju, jest wartością rekordową) i wyją pieśni.

W piątek najważniejsze jest zbiorowe pieśni wycie popołudniowe i dopiero po nim innowiercy mogą liczyć na ewentualne otwarcie punktów handlowo-usługowych, a biedni na transport publiczny. W czasie modlitwy nie pracują nawet islamskie roboty. Oprogramowanie sterujące metrem musi być więc głęboko religijne.

Pozbawieni możliwości i pola manewru, spędzilibyśmy na megalotnisku z telewizji dużo godzin, nawet nie wiedząc, że zasłużyliśmy na bon żywnościowy od Emirates, by czekając na przesiadkę nie skonać z głodu i pragnienia pod złotym drzewem.

Allah zadbał jednak, by na naszej drodze stanął Nasz Człowiek w Dubaju i objawił przed nami, w co "zdjęci z wielbłądów" przy pomocy obcych kapitałów, lokalnych słupów i taniej siły roboczej zamienili pustynię przez kilkadziesiąt lat.

Pod osłoną nocy, bez korzystania z typowych rozrywek, dla których walą tu ci wszyscy bogacze, obrzydliwi bogacze, celebryci, polskie modelki z Instagrama oraz Janusze różnych krajów, chcący poczuć się jak w Dynastii2020.

CO TU ROBIĆ W ŚRODKU NOCY?

Dochodzi trzecia. Dubai Mall opuszczają najbardziej namiętni zakupowicze i wyjebani dniem handlowym pracownicy. Spóźniliśmy się. Nie zobaczymy 1200 sklepów ze wszystkim, co najlepsze, nie zanurkujemy w gigantycznym akwarium (350AED), ani nawet nie wejdziemy do tunelu pod nim (70 AED), wszystko to jednak będziemy mogli nadrobić, gdy wrócimy realizować zwiedzanie "Metodą 12 kroków", z których w Dubai Mall nie wykorzystamy ani jednego, gdyż po galerii między sklepami śmiało można jeździć... taksówką.

Burdż Kahlifa na szczęście wystawili na zewnątrz, więc objeżdżamy go z każdej strony, udając zagubionych przed cieciami strzegącymi, by nikt o niekonwencjonalnej godzinie nie zrobił sobie fotografii pamiątkowej na mostku, na którym każdy, kto był w Dubaju ma zdjęcie z królem wieżowców w tle. Poza nami.

Zrobimy je, gdy wrócimy po spinki z butiku, wykorzystując kilka kroków z puli 12. Wtedy też wjedziemy najszybszą windą świata na taras widokowy

(124. piętro na 163 użytkowe + kilkadziesiąt kondygnacji podoczepianych dla większego wow i rekordu. 828 metrów. Kawał ch*

BURJ KHALIFA

Przemierzamy ulice miasta przyszłości, wysadzane blokodrapaczami po niebo. W jednym z nich na x-dziesiątym piętrze mieszka Nasz Człowiek w Dubaju. Nie podchodzi do okien. Ma lęk wysokości. To dzięki niemu, zamiast potu przesiadających się podróżnych i aromatów perskich dywanów lotniska, przez 7 godzin między lotami wdychamy dubajskie powietrze. Zwiedzamy.

Na tyłach imponujących wieżowców jakość życia gwałtownie spada. Tu również mieszkańcy nie podchodzą do okien, bo ich nie mają (łatwiej znieść upał). Zdarza się, że ktoś kogoś dźgnie, ten padnie w śmieci, bo tu mniej sprzątają. Turyści za rzadko przyjeżdżają na zdjęcia.

Za winklem znów robi się ładnie, bo oto wjeżdżamy po pniu na sam szczyt palmy Jumeirah, słynącej z pomieszkiwania przez najprawdziwsze gwiazdy Hollywoodu i świata. Do mieszkania w domku na drzewie przyznali się Brad Pitt i David Beckham, a pewnie są też tacy, którzy się nie przyznali.

THE PALM JUMEIRAH, WIDOK NA JUMEIRACH BEACH RESIDENCE & DUBAI MARINA

Reszta najlepszych, najpiękniejszych i najbogatszych zatrzymuje się w jednym z 1539 pokoi hotelu Atlantis, ulokowanym na samiutkim czubeczku palmy, na tej jej aureoli, kapturku - cokolwiek miał autor na myśli. Niezapomniana noc do "upolowania" już za 1000 zł. Górna granica może nawet nie istnieć, podobnie jak ograniczenia w usługach dodatkowych dla gości. Arabska Atlantyda oferuje wypoczynek w największym w tej części Azji parku wodnym z kompleksem zjeżdżalni w formie starożytnego zigguratu, laguną z setkami gatunków morskich zwierząt, delfinarium oraz półtorakilometrową plażą o śnieżnobiałym piasku. Przez hotelową krainę przepływa ponad dwukilometrowa sztuczna rzeka z kaskadami i sztucznymi falami, Jest również podziemny labirynt tuneli i komnat ukazujący zatopione ruiny "Wyspy Ognia". Można chcieć więcej? Można.

PALM JUMEIRAH, ATLANTIS HOTEL

Ci jeszcze lepsi, niewysypiający się nawet w hotelach sześciogwiazdkowych, tylko w Emiratach nie muszą czuć się ograniczeni. Jako jedyny na świecie bowiem, Dubaj rozjebał system i ma hotel siedmiogwiazdkowy.

Burdż Al Arab, czyli słynny żagiel z widokówek i fotografii pamiątkowych, zaczęto budować w 1994 roku. Gotowy, by olśniewać był 5 lat później.

Już za 7 000 zł za noc można zostać najgorszym i najmniej dopieszczanym gościem Wieży Arabów. Apogeum to jakieś 25 tysięcy dolarów, gdy niewyobrażalne staje się możliwe i nawet rzygi w takich warunkach robią się luksusowe. Goście hotelowi doworzeni są z lotniska Rolls Royce'ami lub dostarczani helikopterem na hotelowe lądowisko, które w razie potrzeby można zamienić w kort tenisowy, scenę lub fragment pola golfowego 210 metrów nad ziemią (piłeczkami bawili się tu m.in. Tiger Woods i Andre Agassi). Nas nie stać było nawet na wejście do hallu, skorzystaliśmy za to z gościnności pozostawionego wozu policyjnego z widokiem na Wspaniały Żagiel.

DUBAI PUBLIC BEACH

(w tle, za lusterkiem, widać czubeczek żagla ;)

(zdjęcie robione z cudownie amortyzowanej bieżni, do której można dojechac autem i pobiegać)

(amortyzowana bierznia w tle)

Skromniejsze miejsca również się znajdą, niemniej wizyta w Dubaju z limitami na karcie, kredytami za kołnierzem i planem budżetowym, mija się z celem.

To miasto służy do wydawania pieniędzy. Po to zostało wymyślone i jest rozbudowywane, a pustynia przesypywana do morza, jako kształty widoczne z kosmosu.

Po podróży poślubnej w takim miejscu, od razu wziąłbym rozwód - Nasz Człowiek mieszka w Dubaju 6 lat i wie, co mówi. To nie jest miasto do życia, ani do kochania. Z czterdziestu punktów widokowych wszystko wygląda tak samo: kolory, kształty, roślinność; sztucznie.

W kilka dni ulubiony skrawek półdzikiej plaży może zostać pokryty superamortyzowaną bieżnią, aby ci, którzy nigdy nie chodzą, mogli tu przyjechać i się wybiegać. Ubercywilizacja dosięgnie wszystkiego, co można ulepszyć.

OBJAWIENIE

O świcie przekonujemy się o sile zbiorowych modłów, dobiegających z siedmiuset meczetów. Przestrzenie między dwustumetrowymi wieżowcami i serpentynami ulic wypełnia śpiewne nawoływanie do modlitwy. Dubaj budzi się do życia, a my wracamy na lotnisko.

Zobaczyliśmy wszystkie super miejsca z pocztówek z niepowtarzalnym, zakulisowym komentarzem Naszego Człowieka. (O tragedii rodziny emigranta z Indii, gdy krowa spadnie w przepaść, o Ukrainkach tańszych niż w Polsce, o zownowaniu terenów dzikich oraz zblazowanych mniejszościach narodowych, będących na usłuchach ludzi zdjętych z wielbłąda i wsadzonych w złoto - przy innej okazji).

Trochę szkoda, że nie mieliśmy jeszcze kawałka dnia na zwiedzenie Starego Dubaju, ale gdzie, jak nie tam postawimy większość kroków zwiedzając Dubaj następnym razem.

Tymczasem: Eden.

Kierunek: Sri Lanka

Recent Posts
Search By Tags
Nie ma jeszcze tagów.
Follow Us
  • Facebook Classic
  • YouTube Social  Icon
bottom of page